05/08/16

WŁOSKIE LODY! Co za pasja!



My Polacy na Italię mówimy Włochy, co pod wieloma względami może wydawać się absurdalne. Swoje jednak wiemy: LODY są WŁOSKIE!

Ach! Mojego pierwszego WŁOSKIEGO LODA zjadłam w moim rodzinnym mieście Łodzi, na ulicy Piotrkowskiej - bo tylko tam, sprzedawano te prawdziwe LODY - naturalnie WŁOSKIE...

To były czasy komunizmu. W sklepach nie było prawie niczego. Luksusy kupowało się w Pewexie. Ale WŁOSKIE LODY na Pietrynie były... A jakże! Były tylko śmietankowe i waniliowe, więc trudno było się zdecydować - no chyba, że brało się mieszane. Ja tak robiłam zawsze. 

Jakby ktoś nie wiedział - lub nie pamięta - WŁOSKIE LODY to rodzaj lodów o miękkiej konsystencji w postaci zakręconego stożka w waflu, serwowanego ze specjalnego automatu. My Polacy lody stożkowe z automatu dzielimy na dwa rodzaje - te włoskie (znane u nas już w czasach komunizmu) i amerykańskie (te, które zawitały wraz z pojawieniem się McDonaldów). Jednak dopiero niedawno, dzięki Valentina Righi dowiedziałam się, że WŁOSKIE LODY nazywają się włoskie dlatego, że maszynę do ich produkcji wymyślili Włosi oraz, że te amerykańskie z McDonaldów również wychodzą z włoskich automatów marki Carpigiani.

Historia robienia lodów

Lody są stare jak świat - to znaczy tak stare jak naturalny śnieg i lód używany do celów gastronomicznych. Ich historię można poznać zwiedzając Gelato Museum Carpigiani w Bolognii, mieszczące się w budynku postindustrialnym, gdzie na powierzchni ponad 1000 m2 można obejrzeć dawne maszyny do robienia lodów, ponad 10 tys. fotografii, filmy i oryginalne dokumenty historyczne.
A jak to było z tymi lodami? W antycznej Mezopotamii sztafety niewolników przebiegały ponad 100 kilometrów, aby codziennie dostarczać lód z najwyższego szczytu do pałaców imperialnych i do świątyń. Również starożytni rzymianie cenili sobie wino z lodem i zimne owoce, aby schłodzić organizm podczas letnich upałów.

Arabowie wymyślili sorbet, który później zadomowił się na Sycylii, gdy zaczęto uprawiać tam trzcinę cukrową. Krojone owoce wypełnione specjalną masą z cukru i świeżych soków - a następnie mrożone - są popularne do dziś i naprawdę pyszne. Mrożono je w specjalnych srebrnych wazach obłożonych lodem i solą. W Palermo uprawiano 400 typów różnych kwiatów wykorzystywanych do robienia sorbetów, a śnieg i lód brano ze stoków wulkanu Etny. Znana jest również sycylijska granita - czyli mielony lód z cukrem i sokiem z cytryny lub morw. Niebo w ustach!

Jak w przypadku spaghetti, tak i w przypadku lodów, niektórzy mówią, że zawdzięczamy je Chińczykom, którzy wytwarzali już pewnego "pra-loda" dwa tysiące lat temu. Był to rodzaj ciasta z rozgotowanego ryżu, przypraw i mleka, które następnie mrożono w śniegu. Podobno takie lody sprzedawano na drewnianych wózkach w Pekinie, gdy zawitał tam Marco Polo, by następnie nowinę przywieźć na Półwysep Apeniński.
Jedno jest pewne - lody były znane i cenione w Renesansie, i Katarzyna Medycejska, po ślubie z Henrykiem II wyeksportowała je do Francji, co uczyniło później WŁOSKIE LODY słynne na całym świecie.

Architektowi Bernardo Buontalenti przypisuje się wynalazek lodów kremowych (z jajek). Pewien kucharz sycylijski Francesco Procopio Cutò - znany później jako François Procope des Couteaux - w 1686 roku wymyślił receptę lodów, którą do dziś stosują wszyscy. Otrzymał licencje sprzedaży swoich lodów w Paryżu, gdzie otworzył historyczną Café Procope, w której zbierali się intelektualiści, arystokraci i politycy.


Jak lody stały się masowe i erotyczne

Żyjącemu w Rzymie hiszpańskiemu lekarzowi Blasiusowi Villafranca przypisuje się odkrycie procesu przyśpieszenia zamrażania w 1560 r., poprzez dodanie soli do lodu, od czego zaczyna się produkcja lodu na skalę masową. Potrzeba jednak kolejnych 300 lat, aby lody przestały być uprzywilejowanym pokarmem królów, bogaczy i intelektualnych elit, i dosłownie wyszły do ludu, a potem na ulicę. W 1884 r., otworzono pierwszą lodziarnię Pepino w Turynie. Natomiast w 1903 r., Italo Marchioni wynalazł stożkowy wafel, który umożliwił nakładanie do niego lodów kulkowych o różnych smakach. Była to prawdziwa rewolucja w lodziarstwie, dzięki której lody stały się ludowe, popularne i w końcu masowe...

Ach! LodyBambino, które babcia kupowała mi w dzieciństwie - śmietankowe, w formie mydła na patyku, oblane czarną czekoladą… Rzeczywiście trzeba je było szybko gryźć. Potem bolało gardło - więc drewniany patyk pozostały po lodzie służył do badania migdałków dzieci i był zawsze przechowywany w komunistycznej domowej apteczce. Oprócz Bambino były też lody Calypso, w kostce, z drewnianym patyczkiem w dotacji i ich słynny slogan reklamowy, wykrzykiwany przez lodziarzy nad Bałtykiem: "Looooooody Calypso na śmietanie! Kto poliże temu stanie..."

No cóż… trudno to ukryć. Nam Polakom lody kojarzą się zawsze dwuznacznie, nie mówiąc już o WŁOSKICH LODACH…


Łódź Kaliska, Fabryka Lodów, 2003 - zaproszenie na wystawę w MLAC

„GELATI ITALIANI” – taki tytuł miała właśnie wystawa łódzkiej grupy artystycznej Łódź Kaliska, którą zorganizowałam jako kurator w MLAC – Muzeum Laboratorium SztukiWspółczesnej na Uniwersytecie La Sapienza w Rzymie, w 2006 roku. Olbrzymie obrazy kobiet na lodach, które wcześniej wisiały na ulicy Piotrkowskiej, zawisły na budynku Rektoratu rzymskiego uniwersytetu.
Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że o lodach wiem tak mało… i że kiedyś stanę się ich prawdziwą koneserką. Ale o tym opowiem Wam następnym razem…

Ach te WŁOSKIE LODY! Co za pasja….

Agnie
szka Zakrzewicz



14/10/15

Dień Polski w Rzymie

11 października 2015 roku w Auli Jana Pawła II przy Kościele św. Stanisława na via delle Botteghe Oscure odbył się Dzień Polski w Rzymie, podczas którego odbyła
się kwesta charytatywna na rzecz małej Mai, chorej od urodzenia na rdzeniowy zanik mięńni.
Maja potrzebuje specjalistyczny wózek-krzesełko. Jego koszt wynosi około 10 tys. złotych
W ciągu całego Dnia Polskiego oraz po każdej mszy św. była prowadzona zbiórka do puszek.
Polacy mieszkający we Włoszech okazali się tego dnia bardzo hojni.
Uzbierano 1545 euro!!!
również dzieki nam Maja będzie mogła popatrzeć na świat 
 

 







09/10/15

PODSTAWOWE ZAGADNIENIA Z PRAWA PRACY - SPOTKANIE OTWARTE DLA POLONII Z MECENAS MARINELLA PERNA


DZIEŃ POLSKI W RZYMIE

11 PAŹDZIERNIKA 2015 - GODZ. 11.00
w Auli Jana Pawła II przy Kościele św. Stanisława na via delle Botteghe Oscure

SPOTKANIE OTWARTE DLA POLONII Z MECENAS MARINELLA PERNA
Prowadzi i tłumaczy AGNIESZKA ZAKRZEWICZ

PODSTAWOWE ZAGADNIENIA Z PRAWA PRACY

SERDECZNIE ZAPRASZAMY


Prawa pracownicze, umowy o pracę, zwolnienia, nadgodziny, odprawy, wymówienia, dni wolne, urlopy, wypadki w pracy, zsiłek dla bezrobotnych, renty chorobowe, system zabezpieczeń społecznych, umowy najmu mieszkań, odzyskiwanie zaległych płatności - to podstawowe zagadnienia włoskiego prawa pracy i prawa cywilnego dotyczące Polaków mieszkających i pracujących we Włoszech. Jest to grupa licząca ponad 100 tys. osób, i składająca się w 70 proc. z kobiet. Polki zatrudniane są chętnie jako opiekunki (colf è badanti), polscy pracownicy pracują w branży usług restauracyjnych, hotelowych czy handlowych.
W ostatnich latach zmniejszył się problem zatrudniania na czarno. Polacy jednak w dalszym ciągu nie znają praw, jakie przysługują im we Włoszech i nie korzystają z nich.
Aby wreszcie porozmawiać o tych sprawach zorganizowaliśmy dla Was specjalne spotkanie.


Moja Polonia


Opuścić swój rodzinny dom i wyjechać do innego kraju by pracować tam lub rozpocząć nowe życie jest zawsze traumą i wymaga dużej odwagi. Miliony ludzi różnych narodowości migruje po świecie, więc Polacy nie są żadnym szczególnym wyjątkiem. Migracja jest ważnym czynnikiem historii świata, polska imigracja zapisała piękne karty polskiej historii - jednak w świadomości wielu Polaków "imigrant zarobkowy" to nadal pojęcie negatywne, wręcz pejoratywne. Jakby dawni imigranci - ci historyczni, kombatanci czy postsolidarnościowi - nigdy nie pracowali... Żadna praca przecież nie hańbi.

Poseł Jerzy Fedorowicz - członek Komisji Łączności z Polakami za Granicą oraz Edyta Felsztyńska i Bożena Wróblewska ze stowarzyszenia "Insieme". Foto Jacek Pydyń.
Kiedy na I Zjeździe Polonii Europejskiej zorganizowanym przez stowarzyszenie „Insieme” (Razem), który odbył się w listopadzie 2013 roku w Rzymie, członek Komisji Łączności z Polakami za Granicą - poseł Jerzy Fedorowicz, poprosił mnie abym mu opowiedziała w skrócie o Polonii mieszkającej we Włoszech, pomyślałam, że pora wreszcie napisać coś więcej o Polakach, którzy wybrali słoneczną Italię na swój dom.
Od dziesięciu lat Polska należy do Unii Europejskiej, w obrębie której obywatele wielu krajów mogą przemieszczać się swobodnie. To główny powód, dla którego trudno jest podać liczbę polskich imigrantów we Włoszech. Szacuje się, że na terenie tego kraju przebywa na stałe ponad 100 tysięcy osób. Kolejne 30-40 tys. to tak zwani "wahadłowi" - czyli ludzie przyjeżdżający sezonowo do pracy. Blisko 70% osób narodowości Polskiej, które żyją i pracują we Włoszech to kobiety. Z badań włoskich prowadzonych cztery lata temu wynika, że Polacy we Włoszech to czwarta grupa etniczna po Rumunach (ok. 1 milion), Marokańczykach, Filipińczykach. Dziś prawdopodobnie prześcigają nas już w tej klasyfikacji imigranci z Bangladeszu i Chin, których jednak trudno policzyć, gdyż większość z nich to tzw. "nielegalni". W dalszym ciągu Polacy wykonują najczęściej prace fizycznie, w sektorze usługowym. Większość Polek to solidne i cenione opiekunki do starszych i do dzieci oraz sprzątaczki pracujące na godziny.
Nowa Polonia włoska

Historyczni, kombatanci, postsolidarnościowi i zarobkowi

Od lat utarł się podział Polaków żyjących we Włoszech na imigrację historyczną, kombatancką, postsolidarnościową i zarobkową.
Od wieków drogi naszych rodaków wiodły przez Półwysep Apeniński. Pomimo odległości Polskę i Włochy wiąże wiele rzeczy - przede wszystkim historia wspólnych walk wolnościowych oraz kultura. Na uniwersytetach włoskich studiował Mikołaj Kopernik. W 1575 roku w Rzymie został założony przez kardynała Stanisława Hozjusza kościół św. Stanisława oraz hospicjum, których celem była opieka nad polskimi migrantami, pielgrzymami oraz działalność kulturalna i integracyjna Polonii przebywającej na obczyźnie. Włochy i Sycylię zwiedzał Jan Potocki tak, jak większość ówczesnych przedstawicieli inteligencji europejskiej. W 1797 roku na tej ziemi utworzono Legiony Dąbrowskiego, które walczyły u boku Napoleona. W 1848 w Rzymie powstał Legion Mickiewicza biorący czynny udział w obronie włoskiej stolicy. W ochotniczych oddziałach Garibaldiego walczyło wielu polskich patriotów. Kiedy 20 września 1870 roku wojska pod dowództwem generała Cadorna zdobyły Porta Pia, obalając Państwo Kościelne - Polacy walczyli po jednej i drugiej stronie.
Na przełomie XIX i XX wieku, kiedy Polska była jeszcze pod zaborami, wielu naszych pisarzy i przedstawicieli kultury udało się dobrowolnie na imigrację do Włoch. Wśród nich Maria Konopnicka, Henryk Sienkiewicz oraz Stefan Żeromski. Nie sposób zapomnieć, że wielka powieść „Quo Vadis” toczy się właśnie w Wiecznym Mieście. I nie sposób nie pamiętać, że polski hymn narodził się we Włoszech. Tekst "Pieśni Legionów Polskich we Włoszech", noszącej później tytuł "Mazurek Dąbrowskiego" lub "Jeszcze Polska nie zginęła", powstał między 16 a 19 lipca 1797 roku w miejscowości Reggio w Emilia Romania (niedaleko Bolonii), w ówczesnej Republice Lombardzkiej. Autorem był Józef Rufin Wybicki - poeta, dramatopisarz, kompozytor, prawnik, dyplomata i działacz polityczny. Pieśń została napisana przez niego dla uświetnienia uroczystości pożegnania legionistów i odśpiewana w Reggio po raz pierwszy.
Polaków "Wielka Droga"
We Włoszech powstała też inna bardzo znana pieśń "Czerwone maki na Monte Cassino". Tekst napisał Feliks Konarski a muzykę Alfred Schutz, gdy w opuszczonym hotelu w Campobasso członkowie teatru wojskowego Polska Parada (wśród nich także Renata Bogdańska, przyszła generałowa Anders) czekali na rozstrzygnięcie bitwy pod Monte Cassino, która rozpoczęła się w nocy z 11 na 12 maja 1944 roku. Tydzień później - 18 maja, patrol Pułku Ułanów Podolskich zatknął na ruinach klasztoru polską flagę. W natarciu zginęło 924 żołnierzy, 2930 zostało rannych, 345 uznano za zaginionych. "Czerwone maki..." odśpiewano po raz pierwszy po bitwie w Cassino.
Armia Andersa, która po zawarciu Układu Sikorski-Majski w 1941 roku powstała na terenach ówczesnego ZSRR, przeszła szlak bojowy przez Bliski Wschód i była desantowana by brać udział w kampanii włoskiej. Żołnierze 2 Korpusu Polskiego wyzwolili także Ankonę i Bolonię. Latem 1946 roku w wielkich studiach kinematograficznych Cinecitta w Rzymie powstał film fabularny "Wielka Droga" - opowiadający historię "andersowców" i ich niemal biblijny eksodus. Po uznaniu Rządu Tymczasowego w Polsce, Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie zostały rozwiązane. Większość "andersowców" (gen. Anders wyprowadził z ZSRR blisko 120 tys. ludzi: Polaków, Żydów, Ukraińców - przyp. aut.) wyemigrowała do Wielkiej Brytanii, część powróciła do komunistycznej Polski i kilka tysięcy pozostało we Włoszech. Anders wyjechał pod koniec 1946 roku do Londynu. Tak narodziła się polska "imigracja kombatancka". Jednym z jej najwybitniejszych przedstawicieli był Gustaw Herling Grudziński, któremu udało się po wydostaniu z sowieckich łagrów dołączyć do Armii Andersa. Pisarz walczył pod Monte Cassino i został odznaczony orderem Virtuti Militari. W 2007 roku powstało Stowarzyszenie Rodzin Polskich Kombatantów we Włoszech, nawiązujące do tradycji ojców działających w Związku Polskich Kombatantów zamieszkałych we Włoszech po II wojnie światowej. Dziś żyje jeszcze garstka sędziwych kombatantów i z biegiem czasu ich organizacja wykruszyła się. Ich działalność chcą kontynuować potomkowie. Prezesem ZPK jest Maurizio Nowak.
Znad Tybru do Kanady
Druga polska fala migracyjna zalała Włochy po okresie stanu wojennego. Przybyło tu wtedy ponad 12 tys. ludzi. Mieli oni status uchodźców politycznych, byli goszczeni w hotelach i specjalnych obozach oraz objęci opieką społeczną. Rzym roił się od Polaków, którzy nie znając języka szukali jakiejkolwiek pracy. Jeszcze wtedy bogate Włochy nie miały wielkiego doświadczenia z imigracją zarobkową napływającą z całego świata. Polaków przyjmowano więc z dużą sympatią, wybaczając im ekscesy, zwłaszcza, że ich rodak - Karol Wojtyła - był pierwszym zagranicznym papieżem od ponad pięciuset lat.
Wtedy pojawił się też fenomen Polaków myjących szyby samochodów na skrzyżowaniach. Dla niektórych do dziś wydaje się to żenujące - Włosi uznali to jednak za przebłysk geniuszu narodu, który jest gotów do każdej pracy, aby poprawić swój status społeczny i ekonomiczny. Nawet włoski pisarz Edoardo Albinati napisał książkę "Il polacco lavatore dei vetri" (Polak myjący szyby). Poetycka i romantyczna powieść o losach polskiego imigranta i jego rodziny przybyłych do Włoch.
Dla ludzi szukających pracy i domu - punktem zaczepienia i wsparcia był Kościół Polski
przy Via Botteghe Oscure oraz Domy Polskie na Via Cassia i przy Watykanie. Mury kościoła, gdzie po mszy spotykała się cała wspólnota polska - były dosłownie "wytapetowane" ogłoszeniami. Imigranci tę tablicę informacyjną nazywali "ścianą płaczu".
Większość imigrantów lat 80-tych byli to uchodźcy polityczni - stąd też przyjęła się nazwa "imigracji postsolidarnościowej" lub Solidarnościowej. W tamtym okresie - ten, komu udało się wyjechać za żelazną kurtynę, choćby na wycieczkę lub w celach służbowych, często podejmował decyzję by nie wracać już do kraju, ale starać się o obce obywatelstwo i ściągnąć rodzinę. Polacy we Włoszech zostali objęci programem wizowym i mogli wyjechać do Kanady, Stanów Zjednoczonych, Nowej Zelandii i Australii.
Do pokolenia "imigracji postsolidarnościowej" należało kilku znanych polskich dziennikarzy, którzy dziś wrócili już do kraju.
Zarobkowi
Po upadku Muru Berlińskiego w 1989 roku i otworzeniu granic, Polska przeżyła jeden z największych eksodusów imigracyjnych w celach zarobkowych. Ile osób wyjechało wtedy za granicę w poszukiwaniu pracy? Trudno znaleźć statystyki. W tamtym okresie niemal każda rodzina miała kogoś za granicą w krajach Europy Zachodniej. Niemal każdy polski student był przynajmniej raz na wakacyjnych "saksach" zbierać winogrona i pomidory.
We Włoszech w sposób szczególny rozwinął się handel obwoźny. Polacy kupowali towar od Rosjan, którzy przyjeżdżali do nas ze Wschodu, pakowali torby, wsiadali w wynajęte autobusy i odbywali wycieczkę objazdową po Włoszech, zatrzymując się w małych miasteczkach i prowadząc sprzedaż uliczną. Punktem docelowym było Porta Portese - rzymski bazar niedzielny. Tu przez lata w każdym tygodniu przyjeżdżali zaradni Polacy by sprzedawać rosyjskie matrioszki, ikony, sprzęt fotograficzny, ale także polskie gazety, ogórki kiszone i inne produkty. W Rzymie nie było jeszcze sklepów polskich, więc imigranci zaopatrywali się pod kościołem, gdzie parkowały samochody przywożące w weekend zaopatrzenie z Polski.
Ulica Polaków w Rzymie
Ilu Polaków przyjechało do Włoch na początku lat 90-tych? Według danych włoskiego Caritasu w 1991 roku na terenie Półwyspu Apenińskiego przebywało 12 tys. osób narodowości polskiej. Od obywateli polskich wymagane było posiadanie dokumentu pobytowego - permesso di soggiorno. Wielu imigrantów znad Wisły przebywało tu nielegalnie, wracając okresowo do kraju - instytucje włoskie nie miały więc pełnych statystyk. Ta sytuacja przyczyniła się do powstania nowego fenomenu - polskich opiekunek do starszych, które wymieniały się co trzy miesiące. Polki podejmowały nielegalną pracę posiadając wizę turystyczną, a gdy ta wygasała wracały do kraju, a ich miejsce zajmowały zaufane koleżanki. To zjawisko migracji wahadłowej trwa do dziś i pozwala nadal wielu polskim kobietom zarabiać za granicą, niejednokrotnie utrzymując w ten sposób rodzinę.
Również podczas trzeciej fali migracyjnej - Kościół Polski im św. Stanisława na Via Botteghe Oscure był dla Polaków punktem spotkań, gdzie wymieniano się informacjami o pracy i mieszkaniu, kupowano polskie gazety oraz jedzenie. Gdy w latach 90-tych rosła w Rzymie rzesza imigrantów zarobkowych, w niedzielę przez ulicę wiodącą do Placu Weneckiego było trudno przejechać na skutek tłumów gromadzących się po mszy przed kościołem. Włosi przechrzcili nawet ulicę na Bottiglie Oscure (Ciemnych Butelek) ze względu na ilość butelek po polskim alkoholu pozostawianych na bruku.
Gdy w 2004 roku Polska weszła do Unii Europejskiej, według statystyk włoskiego MSW na terenie Republiki Włoskiej przebywało ponad 70 tys. obywateli polskich. W tym okresie pojawił się nowy fenomen migracyjny - Polacy zaczęli przemieszczać się po UE w poszukiwaniu lepszej pracy i płacy oraz dogodniejszych warunków stabilizacji. Gdy Wielka Brytania zniosła ograniczenie pozwolenia na pracę dla obcokrajowców z Europy Wschodniej, wielu Polaków przeniosło się znad Tybru nad Tamizę.
Prawdziwa Polonia? - ale która...
Od 1996 roku działa Związek Polaków we Włoszech, mający charakter federacyjny i zrzeszający inne stowarzyszenia, instytucje naukowe i kulturalne. Od początku swojego istnienia, Związek wraz z Fundacją Margrabiny Umiastowskiej wydaje Biuletyn Informacyjny “Polonia Włoska”, który dziś stał się półrocznikiem.
Na przełomie maja i czerwca 2011 roku, na skutek wielu nieporozumień i niejasności od Związku odłączyło się 5 stowarzyszeń, a 3 z nich utworzyły odrębną organizację pod nazwą: Unia Stowarzyszeń Włosko-Polskich (UAIP). Jednym z powodów rozłamu włoskiego środowiska Polonijnego był fakt, że ZPW chce być jedynym reprezentantem Polaków żyjących we Włoszech przed instytucjami polskimi i włoskimi. Jeżeli jakieś stowarzyszenie nie należy do ZWP i nie płaci składek, choć działa, i ma osiągnięcia na swoim koncie – praktycznie nie istnieje. Nieuzasadniony „snobizm” – a raczej poczucie wyższości nad „zarobkowymi” nie ma już dzisiaj przełożenia na rzeczywistość. W wywiadzie dla portalu Polscott24 prof. Grzegorz J. Kaczyński - wiceprezes Związku Polaków we Włoszech powiedział niedawno, że jego zdaniem prawdziwa Polonia Włoska liczy zaledwie kilka tysięcy osób. Dodał również: "Emigracja zarobkowa, a właściwa rynkowa jest z definicji skoncentrowana na aspekcie ekonomicznym swego istnienia. Oznacza to w praktyce dorabianie się, indywidualizm, środowiskową rywalizację i zazdrość, a nawet zawiść, no i zaniedbywanie wszystkich tych aspektów, które wiążą się z kulturą pochodzenia, altruizmem i solidarnością motywowaną zdrowym patriotyzmem. Jednym słowem jest antywzorem Polonii; cele tych dwóch środowisk są symetrycznie przeciwstawne. Za wyjątkiem może tak zwanych emigrantów sukcesu, którzy starają się przełożyć własny sukces ekonomiczny na podwyższenie swojego statusu społeczno-kulturalnego."
Według mnie, która żyje we Włoszech już ponad 20 lat i obserwuje bacznie losy oraz przemiany polskiego środowiska imigracyjnego – taka ocena jest wybitnie niesprawiedliwa i krzywdząca dla tych ponad 100 tysięcy Polaków, którzy żyją i pracują w tym kraju dając Włochom codziennie świadectwo o prawdziwej wartości naszego narodu.
 
Robert Mauecki, prezes UIAP z Agnieszką Zakrzewicz na I Zjeździe Polonii Europejskiej w Rzymie

Polonia jest kobietą
Owszem środowisko imigracji zarobkowej nie jest wolne od podziałów i rywalizacji, która jednak może być pozytywnym czynnikiem, motywującym do działania, rozwoju i do pluralizmu oferty. Nowa, prawdziwa Polonia włoska, do której ja zaliczam tę „zarobkową” oraz "imigrację wahadłową", powoli się ustatkowała, zintegrowała dobrze z włoskim społeczeństwem, osiągnęła dyskretne sukcesy, trochę się wzbogaciła - a przede wszystkim wzbogaciła Polskę.
Na Półwyspie Apenińskim od lat pracuje "armia" polskich kobiet, które wykonując ciężką i odpowiedzialną pracę opiekunek osób starszych i chorych, utrzymują w ten sposób własne rodziny w Polsce, budują w swoim kraju piękne domy i dbają o wykształcenie swoich dzieci. Ich pracy do tej pory nikt nie docenił - pora to wreszcie zrobić. Polki w różnym wieku, które sprzątają na godziny, we Włoszech zajęły miejsce Hiszpanek. Dziś są wypierane przez Rumunki, Ukrainki, Mołdawki, Filipinki – gotowe pracować za mniejsze stawki. Imigracja rządzi sswoimi prawami i przede wszystkim w epoce globalizacji trzeba ją postrzegać jako fenomen globalny, bez przestarzałej ideologii patriotyczno-narodowej. Polacy w ciągu 10 lat stali się przede wszystkim Europejczykami w pełnym wymiarze.
Wiele Polek pokazało we Włoszech co potrafi. Anna Malczewska i Danuta Wojtaszczyk od ponad 8 lat prowadzą gazetę polonijną „Nasz świat”, która ukazuje się jako dwutygodnik i jest ważnym medium informacyjnym dla całej Polonii, a zwłaszcza tej zarobkowej. Pierwszy numer "Naszego Świata" ukazał się 31 stycznia 2004 roku, na krótko przed akcesja Polski do Unii Europejskiej. Przez pierwsze dwa lata istnienia gazety redagowaly ją Joanna Pachla, Danuta Gaszowska, Michał Jedynak, Kamila Kowalska Angelelli i kilka innych osób, a ich pracę koordynowala Agnieszka Martina Bladowska jako redaktor naczelny i pomyslodawczyni powstania gazety dla Polonii włoskiej. Od ponad roku działa prężnie portal polonijny „Moja bancarella”, założony przez Alicję Kołtunowicz i Małgorzatę Wójcik. W integracji środowiska polonijnego we Włoszech dziś niezwykle ważną rolę pełnią Bożena Wróblewska i Edyta Felsztyńska, założycielki stowarzyszenia „Insieme”, które organizują kolacje, potańcówki, pikniki, bale maskowe dla wszystkich Polaków, którzy chcą pobyć razem i pobawić się kulturalnie przy muzyce bez żadnych uprzedzeń i podziałów. To również im udało się zorganizować I Zjazd Polonii Europejskiej w Rzymie, który stanie się imprezą cykliczną.
W momencie największego kryzysu gospodarczego, z jakim borykają się Włochy, gdzie codziennie zamyka ssetki spółek i firm – to niektóre Polki miały odwagę wejść do paszczy lwa i otworzyć własny biznes. Katarzyna Kulina przejęła i rozruszała Księgarnię Polską na Tiburtinie. Marta Ray stworzyła własną kolekcję toreb oraz butów produkowanych we Włoszech i otworzyła sklep na Zatybrzu. Patrycja Lewicka i Joanna Grunt jako pierwsze wprowadziły do Włoch braffiting i otworzyły ekskluzywny sklep z bielizną damską „Pati Jò” w Rzymie. Alicja Szpyrka została szefową kliniki dentystycznej Vitaldent i zatrudnia Włochów. Wiele Polek (i Polaków) pracuje w szpitalach, spółkach włoskich, domach mody, luksusowych hotelach i restauracjach lub nawet prowadzi restauracje czy bary. Jest kilka polskich sklepów z żywnością. We Włoszech zrobiła znakomitą karierę polska śpiewaczka Dominika Zamara, o czym w Polsce nikt nawet nie wiedział.
Choć populacja męska stanowi mniejszą część imigracji polskiej w tym kraju – to wielu Polaków, którzy zaczynali od podawania cegieł na budowie, na przestrzeni lat otworzyło własne firmy. Niestety nie wszystkie przetrzymały kryzys. We Włoszech nadal bardzo ceni się polskich fachowców – hydraulików czy elektryków – tańszych i solidniejszych niż Włosi. W Rzymie ma swój salon fryzjerski „Trinity” Piotr Wywial. Mariusz&Mariusz – to dwóch Polaków, którzy latami organizowali polskie dyskoteki, radio i występy kabaretowe. Ekipa związana z Robertem Małeckim organizuje już od trzech lat włoski finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Nowa Polonia włoska – ta prawdziwa - pracuje, zarabia i w wolnych chwilach bawi się dobrze, tyle tylko, że jest prawie całkowicie opuszczona przez polskie instytucje i politykę.
W Polsce nadal panuje stereotyp Polaka emigrującego za chlebem, który jest postrzegany jako biedak i nieudacznik a nie jako bohater potrafiący sprostać wielu przeciwieństwom losu. A przecież to Polacy pracujący za granicą mogliby stać się przyczółkiem polskiego biznesu, awangardą torującą drogę polskiemu eksportowi i produktom Made in Poland. Polska polityka jest jednak zbyt krótkowzroczna, aby to zrozumieć i wykorzystać.
A co Włosi myślą o polskich „imigrantach zarobkowych”? – To solidni, przyzwoici ludzie i pracownicy, na których można polegać. Włosi mają o Polakach o wiele lepsze zdanie niż sami Polacy o sobie.
Agnieszka Zakrzewicz
 
 
Pati Jò na otwarciu ich butiku w Rzymie

Alicja Szpyrka kieruje kliniką Vitaldent


 
Dominika Zamara polska śpiewaczka operowa

 
Katarzyna Kulina prowadzi Księgarnię Polską w Rzymie



 
Marlena Deja pracuje jako sommelier


Piotr Wywial - polski fryzjer w Rzymie

Trubadurzy wzstąpili podczas włoskiego finału WOśP

 
Podczas spotkania Polek w Rzymie